Rak piersi: profilaktyka oraz możliwości leczenia – wywiad.

Joanna Górska, dziennikarka i prof. Jerzy Wydmański, onkolog radioterapeuta.

Udostępniam Państwu sympatyczny wywiad o meandrach diagnostyki i leczenia onkologicznego ze szczególnym uwzględnieniem raka piersi. Sporo będzie o nastawieniu do leczenia, relacji ze znajomymi oraz rodziną. Jak żyć w trakcie leczenia, czy pracować? Link do wywiadu: https://www.youtube.com/watch?v=N80wxrMb4YM&t=131s

Joanna Górska, dziennikarka:

Dzień dobry, serdecznie zapraszam na webinar, który będzie dotyczył profilaktyki raka piersi. Temat bardzo ważny i bardzo istotny, bo jeżeli weźmiemy pod uwagę nowotwory, które występują na świecie, to właśnie rak piersi jest najczęstszym, a najczęstszym u kobiet jest właśnie rak piersi. Z jednej strony jest to tragiczna wiadomość, ale z drugiej… pocieszająca, bo jeżeli coś występuje często i od dłuższego czasu, to medycyna ma więcej czasu na to, aby przeciwnika poznać. Czy rzeczywiście tak jest? Czy widać postęp w medycynie i w leczeniu raka piersi, w profilaktyce, w podejściu do pacjenta? O tym dzisiaj będziemy rozmawiać w czasie webinaru, który jest możliwy dzięki akcji profilaktycznej PKO Ubezpieczenia.
Naszym gościem, proszę Państwa, będzie wybitny specjalista. który przeprowadził 150 tysięcy albo i więcej różnych konsultacji onkologicznych. Warto czerpać z jego doświadczenia i z wiedzy. Moim gościem jest profesor Jerzy Wydmański, Ośrodek Wczesnej Diagnostyki i Leczenia Nowotworów ( https://osrodek-onkologiczny.pl ), bloger medyczny (onko24.pl). Dzień dobry, witam Panie Profesorze.

prof. Jerzy Wydmański, onkolog:

Dzień dobry Pani Redaktor, witam Państwa. Bardzo się cieszę, że możemy porozmawiać o chorobach nowotworowych, że możemy porozmawiać o raku piersi. Jak przypominam sobie pierwszą publikację, jaką czytałem o wczesnym raku piersi. To była mniej więcej publikacja z połowy lat 80., prezentowana przez Ośrodek Krakowski, gdzie analizowano przeżycia pięcioletnie i one wtedy wynosiły około 50%. Dzisiaj my potrafimy wyleczyć chore na wczesnego raka piersi w znacznie większym odsetku. Mniej więcej szansa na wyleczenie w takiej grupie chorych to jest 90%, czasami 90 parę procent, czyli obserwujemy ogromny postęp w leczeniu chorób nowotworowych, jak również również w diagnostyce.

Joanna Górska, dziennikarka:

Ale ważne jest to, aby rzeczywiście… bardzo szybko reagować, aby nie pozostawiać swojego stanu zdrowia na później. Ja się nie przedstawiłam, więc nazywam się… Joanna Górska, jestem amazonką, jestem w remisji trójujemnego raka piersi, jestem po długim leczeniu onkologicznym, przyjęłam 16 wlewów chemioterapii, miałam operację oszczędzającą oraz 25 cykli radioterapii. Teraz jestem jeszcze nie ozdrowieńcem, bo pięciu lat jeszcze nie osiągnęłam, ale do tego jest. bardzo blisko. I mogę śmiało powiedzieć, że jestem żywym dowodem na to, że wczesne wykrycie to życie, bo zareagowałam bardzo szybko i od każdego lekarza, u którego byłam, słyszałam, że całe szczęście, że przyszła Pani do nas tak szybko, bo gdyby Pani poczekała kilka tygodni, możliwe, że byłoby za późno. Przy agresywności prawie 100% naprawdę to jest poważna sprawa. Więc dziewczyny, jeśli macie zamiar iść na wyprzedaże, to lepiej idźcie na USG. Prawda, Panie Profesorze?

prof. Jerzy Wydmański, onkolog:

Bardzo się cieszę oczywiście, że Pani świadczy o tym, że chorobę nowotworową można wyleczyć. Dlatego, że taki PR dla choroby nowotworowej, dla leczenia jest bardzo niekorzystny w naszym społeczeństwie, co budzi ogromne lęki. W związku z tym pacjenci obawiają się pójść do lekarza z pierwszymi objawami choroby. Bardzo często wypierają bardzo oczywiste objawy, tłumacząc sobie to w absurdalny sposób. Ale to nie dotyczy tylko pacjentów, którzy nie mają nic wspólnego z medycyną, ale nas, medyków również, że jest ten lęk przed poważną chorobą nowotworową. I jeżeli popatrzymy choćby na PR dotyczący zawałów serca, to pacjenci wręcz chwalą się tym, że mieli zawał serca, że byli leczeni, a teraz są 5, 10, 15 lat po leczeniu. W przypadku chorób nowotworowych raczej pacjenci się nie przyznają do tego, że chorowali na nowotwór. My jako społeczeństwo dowiadujemy się o tej chorobie w momencie… kiedy następuje rozsiew tej choroby, kiedy rodzina jest zmęczona już opieką nad chorym i zaczyna informować czy swoją bliską rodzinę, czy sąsiadów, że ta choroba jest już nieuleczalna. I w naszej świadomości właśnie jest to piętno nieuleczalności choroby nowotworowej, które oczywiście jest nieprawdziwe, dlatego że my potrafimy w tej chwili bardzo dobrze leczyć. wiele chorób nowotworowych, powiedziałbym nawet wbrew istniejącemu systemowi. Taka historia statystyczna dotycząca chorych na ziarnicę złośliwą. W latach 40, 5% chorych na ziarnicę złośliwą miało szansę na wyleczenie. W tej chwili ziarnicę złośliwą leczymy u 90% pacjentów. Czyli to jest gigantyczny postęp. Oczywiście my bardzo cierpimy jako onkolodzy, że dostęp do diagnostyki jest mocno ograniczony. Również leczenie często nie idzie w sposób taki sprawny, jak iść powinno. To są ogromne błędy systemowe, na które my jakby nie mamy wielkiego wpływu.

Joanna Górska, dziennikarka:

No i też panie profesorze, to co pan mówi o strachu i o lęku w momencie, kiedy nawet kobieta sobie coś wybada, to bardzo często jest na zasadzie takiej, że a nie teraz, nie pójdę do lekarza, bo syn się żeni, bo chrzciny, bo komunia, bo coś w domu się dzieje albo bo jest remont i to nie jest dobry czas na chorowanie, więc… Na pewno przejdzie, rozejdzie się po kościach i kobiety na później zostawiają badanie, ale też ten przekaz odnośnie chorowania promowany i pokazywany w filmach, w serialach, to jest najczęściej człowiek w opłakanym stanie, więc ten rak, nowotwór ciągle się kojarzy z bardzo ciężkim przejściem, a tymczasem jest tak jak Pan Profesor mówi, są… nowoczesne metody leczenia, które dają możliwość w miarę normalnego funkcjonowania. Wrócę też do swojego przykładu. Ja w czasie całego leczenia onkologicznego pracowałam, występowałam na antenie, zakładałam perukę, przyklejałam rzęsy i prowadziła m na żywo trzygodzinny program, wstając o 3 rano do pracy. A praca była jedną z form terapii, która była też chwalona przez psychologów, którzy mówili, że nie mogły się z tym zrozumieć. Dobrze, że właśnie w ten sposób sobie radzę, więc można w miarę normalnie żyć i aż tak bardzo raka nie należy się bać, bo na wymioty są tabletki, na podniesienie odporności są zastrzyki i można sobie z tym radzić i można przez to po prostu przejść.

prof. Jerzy Wydmański, onkolog:

Pani redaktor, niesamowita jest Pani historia i cieszę się bardzo, że Pani miała tą siłę, żeby pracować w trakcie dość ciężkiego leczenia onkologicznego, bo to trzeba jasno powiedzieć. Tak byśmy chcieli, żeby pacjenci jak najmniej wyłączali się ze swojego życia bieżącego. Niestety chorobie nowotworowej często towarzyszy depresja i nie potrafimy sobie jako pacjenci sami poradzić z tą depresją. W związku z tym my proponujemy taki model holistycznej opieki nad chorem, żeby w tym zespole zajmującym się chorymi na nowotwory był i psycholog. który może prowadzić psychoterapię i psychiatra, który fantastycznie się zna przecież na leczeniu depresji i żaden inny lekarz innej specjalizacji tak dobrze nie poprowadzi chorego jak psychiatra. Też widzimy oczywiście potrzebę udziału dietetyka w tym, żeby pacjenta prowadzić w okresie nie tylko samego leczenia, ale już na etapie diagnostyki. Pierwszy lekarz, który spotka się z pacjentem podejrzewającym u siebie chorobę nowotworową, powinien się już zająć stanem odżywienia pacjenta, powinien określić ryzyko niedożywienia i włączyć już leczenie żywieniowe, że chory będzie wchodził w pełni sił do leczenia onkologicznego i na tym etapie to najprostsze jest żywienie doustne. Mamy bardzo kompletne diety w tej chwili, które można podawać pacjentowi, żeby on nie tracił po prostu na wadze. Mamy poradnie dietetyczne. Dietetycy są doświadczeni w tworzeniu diet, które uwzględniają preferencje chorego. To są diety absolutnie indywidualne, pod każdego chorego przygotowane. No i taki model sobie wyobrażamy. Nie, że w momencie jak zapada decyzja o leczeniu chirurgicznym, nagle zespół prowadzący budzi się, że ma pacjenta niedożywionego, no bo wtedy wiąże się to z tym, że powinniśmy odroczyć nawet operację, żeby pacjenta położyć na stół w dobrym stanie odżywienia, żeby było mniej powikłań związanych z niedożywieniem, a takie się zdarzają, to są powikłania infekcyjne. To są powikłania związane z przedłużeniem gojenia się rany. No i generalnie chory niedożywiony będzie gorzej znosił każde leczenie. Ponadto chcielibyśmy, żeby w takim zespole zajmującym się chorym uczestniczyli lekarze, którzy dotąd leczą chorego na choroby współistniejące, bo ta wielochorobowość u chorych na nowotwory jest bardzo częsta. Czyli żeby pacjent miał dostęp. i zarówno do kardiologa czy hipertensjologa, w zależności od schorzenia, czy diabetologa, żeby można było ustawić to leczenie wspomagające w sposób optymalny, żebyśmy po prostu pacjenta bezpiecznie przeprowadzili przez leczenie onkologiczne.

Joanna Górska, dziennikarka:

Panie profesorze, chciałabym zapytać o taką podstawową rzecz. Czym właściwie jest rak? Od czego to się zaczyna w naszym organizmie dziać? Od tej jednej zbuntowanej…

prof. Jerzy Wydmański, onkolog:


Niestety tak to jest, że nasza diagnostyka jest dopiero… raczkująca, tak możemy powiedzieć, bo my wyczuwamy zmiany makroskopowe, nawet nasze najlepsze badania obrazowe. pozwalają na diagnostykę guza, który ma 0,5 cm, 1 cm. No może wyjątkiem jest badanie mammograficzne, o czym warto powiedzieć, że możemy w mammografii zobaczyć drobne skupiska mikrozwapnień i czasami diagnozuje
my w ten sposób guzy, które mają 2-3 mm średnicy. No ale jeżeli weźmiemy opuszkę naszego małego palca, to jest mniej więcej miliard komórek, czyli tam mniej więcej 1,5 centymetrowy guz ma około miliarda komórek, czyli my rozpoznajemy tak naprawdę nowotwór już po wielu latach od tej pierwszej nieszczęśliwej mutacji, która doprowadziła do powstania komórki nowotworowej i nowotwór rośnie w sposób niemy, bez objawowy absolutnie, poza wszelką diagnostyką. Oczywiście trudno nam powiedzieć, w którym momencie on przyspiesza. Ale jeżeli robimy systematycznie badania, tak na przykład jak istnieje w Polsce program mammograficzny. który jest przewidziany dla kobiet od 45 roku życia do 75, jeżeli co dwa lata wykonujemy mammografię, to oczywiście na badaniach kontrolnych możemy ocenić, czy zmiana była dwa lata wcześniej, czy się dopiero teraz pojawiła. Więc o dynamice mogą nam mówić oczywiście badania, które wykonujemy systematycznie. Póki co naprawdę trwają bardzo intensywne prace, które mają na celu wykrycie wczesnego nowotworu, czy to w powietrzu wydechowym, czy w wolno krążących markerach nowotworowy
ch. Także badania jak najbardziej posuwają się do przodu. Na razie wielkiego przełożenia klinicznego nie mamy, no niemniej jednak postęp jest systematyczny i stały. Mamy nadzieję, że kiedyś będziemy na bardzo, bardzo wczesnym etapie mogli diagnozować nowotwór.

Joanna Górska, dziennikarka:

Panie profesorze, a w jakim wieku najlepiej jest zacząć badania, na przykład piersi? Kiedy to pierwsze USG powinno być wykonane?

prof. Jerzy Wydmański, onkolog:

To jest bardzo trudne pytanie, dlatego że nie mamy screeningu USG, czyli takiego badania przesiewowego. To się nigdzie nie sprawdziło na świecie i oczywiście zawsze musimy wykonać badania diagnostyczne, jeżeli czujemy jakiś niepokój, jeżeli mamy wątpliwość co do zgrubienia w piersi, czy jeżeli psychicznie chcielibyśmy zrobić to badanie, to jak najbardziej. to trzeba zrobić. Natomiast nie można powiedzieć, że pierwsze USG powinno być w wieku 20 czy 25 lat, ale generalnie rzecz biorąc, jeżeli pacjentka się decyduje na wizytę u ginekologa, zazwyczaj wtedy już ma badane piersi i palpacyjnie jest wykonywane USG piersi, także dość wcześnie pacjenci nasi mają dostęp również do diagnostyki. Może problemem jest to, że nie korzystamy często z tej możliwości. Szacuje się, że w Polsce systematycznie wymaz cytologiczny ma pobierany gdzieś około 30% pacjentek. Myślę o cytologii z szyjki macicy, co wskazuje na to, że jednak ta grupa pacjentek, które nie chodzą do ginekologa jest naprawdę dość spora. Czyli wydaje się, że my musimy się przełamać tak koncepcyjnie zarówno w edukacji… społeczeństwa i edukacja powinna się zacząć już w wieku przedszkolnym, a na pewno już w szkole podstawowej. Powinniśmy mieć programy zdrowotne, powinniśmy uczyć dzieci wczesnych objawów różnych chorób, bo nie myślę tylko o chorobie nowotworowej, po prostu powinniśmy kształcić społeczeństwo, bo to jest największa szansa na postęp, o czym mówiła Pani redaktor, że my często… odwlekamy decyzję o pójściu do lekarza. Może to wiązać się z tym, że nowotwór będzie w bardziej zaawansowanej fazie, jak już się zdecydujemy pójść do lekarza. Dla przykładu, bo my się posługujemy zawsze jakąś skalą rangową. oceniającą stopień zaawansowania, czyli dla przeciętnego nowotworu w trzecim stopniu zaawansowania jesteśmy w stanie wyleczyć 20-30% pacjentów. Jeżeli pacjent przyjdzie w drugim stopniu zaawansowania do nas, to wyleczymy 70, może 75% pacjentów. Czyli myślę, że tu gra jest o to, żebyśmy się przełamali i wcześniej zaczęli zwracać uwagę na objawy, które pojawiają się nagle. I każdy z takich objawów powinien być jak najszybciej wyjaśniony. Ale ta e
dukacja, no trudno nauczyć osobę, która ma 50 czy 60 lat, że musisz natychmiast reagować. że powinniśmy jednak zaczynać od szkoły podstawowej, a może i wcześniej. Świetnym przykładem jest Australia, gdzie od przedszkola uczy się dzieci o znamionach i o czerniaku. I w Australii wykrywamy 90% czerniaków w fazie in situ, czyli jest to taka faza, gdzie po wycięciu praktycznie nie ma szans na nawrót tego nowotworu, nawet miejscowe. W Polsce natomiast my mamy zaawansowania często ogromne i chyba nie ma prostszego nowotworu do zdiagnozowania jak czerniak skóry. Niemniej jednak patrząc na wyniki leczenia w Europie, to my je mamy najgorsze. Jeszcze w kwestii czerniaka toczy się dość intensywna kampania medi
alna. ale to bym powiedział jeszcze nie przynosi efektów takich mierzalnych, pozytywnych, bo to musiałoby objąć po prostu całe społeczeństwo. Jest wiele nowotworów, o których nie mówimy w ogóle. Czy my mówimy cokolwiek o raku żołądka, a umiera rocznie 5 tysięcy osób. Niewiele mówimy o raku płuca. My nie uczymy dzieci zachowań prozdrowotnych. Proszę zwrócić uwagę, jak wielu młodych ludzi pali papierosy. Gdybyśmy nagle w Polsce przestali wszyscy palić papierosy, to w perspektywie x lat nie mielibyśmy 20 tysięcy zachorowań rocznie, a tylko 2 tysiące.

Joanna Górska, dziennikarka:

Ale to wszystko tak jak Pan Profesor mówi, zależy od edukacji. Ten przykład Australii o uczeniu już w przedszkolu o czerniakach, to pokazuje dobitnie, że trzeba edukować od najmłodszych lat. Ja powiem, że w momencie kiedy ja usłyszałam swoją diagnozę, jasne było, że trzeba poinformować rodzinę. Trzeba poinformować pracodawcę. No i trzecia historia. Trzeba poinformować szkołę. Ja byłam o tym przekonana, że koledzy i koleżanki ze szkoły mojego syna Kacpra, wtedy miał 12 lat, muszą wiedzieć, bo ja nie chcę, żeby się dowiedział na przykład z internetu, że mama Kacpra Górskiego jest chora, ma raka i ja nie chciałam, żeby ktoś mu powiedział na zasadzie twoja mama umrze, bo ma raka. Więc najpierw napisałam maila do rodziców z prośbą o tym, żeby porozmawiali w domu, że w klasie jest chłopiec, którego mama zachorowała na raka piersi, żeby na ten temat porozmawiali o profilaktyce, o leczeniu, o tym, że Kacper może potrzebować wsparcia. Na pewno nie wyśmiewania się i nie oczekiwałby i nie chciałby żadnych kpin z tego powodu. Muszę powiedzieć, że byłam bardzo zaskoczona, bo później też rozmawialiśmy na wywiadówce. Ja już na wywiadówkę poszłam, byłam łysa, w chustce na głowie, po raz kolejny poprosiłam o wsparcie. Rodzice mi dziękowali, że mieli możliwość pierwszy raz porozmawiać o chorobach nowotworowych w swoim domu ze swoimi dziećmi. Do tej pory tematu się po prostu nie poruszało. Nawet jak w rodzinie ktoś umierał, to ciocia zmarła, wujek zmarł. ale się nie roztrząsało tematu i to jest niesamowite, że… właśnie nikt nas nie uczy ani jak postępować, ani jak reagować, jak z chorym rozmawiać, co mówić, czego nie mówić, że czasem wystarczy po prostu obecność. Tej edukacji u nas nie ma i chcemy to po prostu zmienić i ten przykład Australii jest niesamowity. My tutaj mamy, panie profesorze, takie pytanie od obserwatorów na Instagramie. Trochę zahaczyliśmy o mężczyzn, bo październik to miesiąc, gdzie bardzo dużo mówi się o profilaktyce raka piersi, o tym, że kobiety powinny się badać, a listopad to miesiąc mężczyzn, kiedy to mówimy idź i zbadaj jajka na przykład, tak dosłownie są takie kampanie. Jakby miał Pan profesor porównać jak do zdrowia podchodzą kobiety, a jak mężczyźni byłabym bardzo wdzięczna.

prof. Jerzy Wydmański, onkolog:

No na pewno kobiety są bardziej wrażliwe i bardziej dbają o siebie, no ale też dbają o swoich mężów czy osoby bliskie płci przeciwnej. W związku z tym jednak trzeba namawiać mężczyzn na badania okresowe. Proszę zwrócić uwagę, że to jest taki paradoks, że my raz do roku musimy pojechać do stacji diagnostycznej, ale nie ze sobą, tylko z samochodem. I wtedy wyciągamy pieniądze. Jest przegląd samochodu, to jest tak absolutnie oczywiste dla nas, że musimy zrobić. Natomiast jeżeli chodzi o nasze zdrowie, nasze życie, no to nie. Pół miliona osób w Polsce nie wie, że ma nadciśnienie, że ma cukrzycę. To są przerażające liczby. Przecież to można szalenie prosto wykryć. Wystarczy mierzyć systematycznie ciśnienie, wystarczy mierzyć stężenie glukozy we krwi, choćby tak przypadkowo, raz do roku to zrobić. Wykonanie morfologii krwi może uratować życie, bo przecież możemy rozpoznać choćby anemię, która może być pierwszym objawem w badaniu laboratoryjnym, czyli pacjent jeszcze w zasadzie nie ma żadnych dolegliwości. ale niska hemoglobina, na przykład 11 czy 10 gram procent, to może być już sygnał, że jest krwawienie w przewodzie pokarmowym, że na przykład jest guz jelita grubego czy guz żołądka, który oczywiście może okazać się w konsekwencji rakiem. Czyli bardzo proste badania laboratoryjne mogą nam pomóc w rozpoznaniu wcześniej choroby. Ale to znowu wracamy do edukacji, powinniśmy o tym wiedzieć, że trzeba
się badać. Oczywiście gdybyśmy byli bogatszym społeczeństwem, to można by poszerzyć taką diagnostykę. Czasami zdarza się, że przychodzi pacjent z bardzo wczesnym rozpoznaniem nowotworu. No i oczywiście jako lekarz jestem zainteresowany jak. No bo jeżeli pacjent ma centymetrowego guza nerki i przychodzi do mnie już po zabiegu operacyjnym, no to oczywiście pytam go jak to się stało, czy miał jakieś dolegliwości. I to przypadkowe USG wykonane często z innego powodu pozwala na wykrycie choroby w bardzo wczesne fazie. Czyli można powiedzieć, że pacjent wygrał los na loterii. Kiedyś spotkałem pacjenta, który mówił, że przechodził obok USG, zobaczył napis, mówił, a to wejdę, zrobię sobie USG i to było właśnie to wczesne rozpoznanie raka nerki. Więc gdyby był odpowiedni dostęp do tego, to moglibyśmy szerzej, nie tylko badania laboratoryjne. wykonywać. Ale musimy wtedy myśleć bardzo szeroko, nie tylko o diagnostyce nowotworów, ale również diagnostyce chorób metabolicznych.

Joanna Górska, dziennikarka:

Czy Pan, Panie Profesorze, swoim pacjentom mówi o wszystkich możliwościach leczenia także tych nierefundowanych?

prof. Jerzy Wydmański, onkolog:

Formalnie w państwowej placówce trudno poruszać ten temat leczenia nierefundowanego, ale wydaje mi się, że to jest uczciwe, jeżeli pacjent wie o wszystkich możliwościach. dlatego że ma szansę stworzyć sobie jakąś ścieżkę leczenia w przypadku ograniczonego dostępu do leków w Polsce, bo to jest główny problem, bo co do samej chirurgii, czy do radioterapii, czy podstawowych schematów hormonoterapii, chemioterapii, czy immunoterapii. to ten dostęp jest dobry. Problemem są terminy. Może do radioterapii terminów długich nie ma, do chirurgii, no to zależy od ośrodka wszystko. Więc w tych ośrodkach wielkich, specjalistycznych zdarzają się terminy oczekiwania i to zarówno na badania diagnostyczne. jak i póź
niej na leczenie. Aczkolwiek jeżeli pacjent jest leczony w dużym ośrodku, to można tą diagnostykę i leczenie skoordynować, czyli z wyprzedzeniem zarezerwować miejsce na chirurgii, później na chemioterapii, żeby te przerwy pomiędzy poszczególnymi procedurami nie były za długie, dlatego że wiemy, że one niekorzystnie wpływają na leczenie. na szansę wyleczenia. Więc czasami jest taki dylemat i pacjenci się nad tym zastanawiają, czy lepiej składać to leczenie w kilku ośrodkach, czy zacząć w jednym dużym ośrodku, gdzie uzyskają komplet leczenia. No i wydaje się, że ta koncepcja, żeby pacjent był leczony w dużym ośrodku onkologicznym, no zwycięża, bo nawet jeżeli… ten czas rozpoczęcia leczenia będzie dłuższy o dwa czy trzy tygodnie, no to o czym mówiliśmy, że jednak rozwój nowotworu to są całe lata. to lepiej się przygotować odpowiednio i później iść krok po kroku już w tym dużym ośrodku onkologicznym. Poza tym są jeszcze inne problemy związane z leczeniem w mniejszych ośrodkach, że czasami my musimy dorabiać wyniki badań, które nie zostały wykonane wcześniej, bo jak we wszystkim standard diagnostyki może być bardzo różny. Można pacjenta… zakwalifikować do leczenia onkologicznego, wykonując mu radiogram klatki piersiowej i USG jamy brzusznej, jako badania wykluczające rozsiew, a można zrobić tomografię klatki piersiowej, jamy brzusznej, miednicy z kontrastem. To jest badanie wyższej klasy i dające lepszą odpowiedź na pytanie, czy choroba nie jest rozsiana. Także tutaj są później różne problemy z łączeniem leczenia z różnych ośrodków. Także ja generalnie jestem zwolennikiem tego, żeby leczenie się toczyło w jednym ośrodku. Natomiast to, czego nam brakuje, to są tak zwane ośrodki wczesnej diagnostyki. To by było fantastycznie, gdyby system poczuł, że takie ośrodki stworzyć trzeba. Idea by była tych ośrodków taka, że jeżeli chory ma jakąś dolegliwość, która może sugerować chorobę nowotworową, to trafia do ośrodka ambulatoryjnego, który jest w stanie zorganizować wszystkie badania w krótkim czasie. czyli że jest możliwe zrobienie na przykład kolonoskopii u pacjenta, który zgłasza dolegliwości ze strony jelita, na przykład ma krew na stolcu, że wykonujemy tą kolonoskopię, lekarz pobiera wycinek, ale nie czekamy na wynik tego wycinka, tylko już pacjentowi zlecamy tomografię. klatki piersiowe, jamy brzusznej, miednicy, zlecamy markery nowotworowe, zlecamy szereg badań dla oceny stanu odżywienia, funkcji innych narządów. I w zasadzie wciągu dwóch tygodni powinniśmy zdiagnozować 80% pacjentów, gdyby takie ośrodki wczesnej diagnostyki istniały. I myślę, że to jest rozwiązanie na kraj taki jak Polska, gdzie jednak… to finansowanie jest dość słabe, leczenia w ogóle, a leczenia onkologicznego w szczególności. To znowuż jakaś statystyka, że na pacjenta w Polsce przypada 79 euro. rocznie na leczenie chorób nowotworowych, a we Włoszech przeszło 200 dolarów. Proszę zwrócić uwagę, że my wcale nie leczymy polskimi lekami, nie diagnozujemy na polskich tomografach, żeby to było tańsze. My stosujemy sprzęt najlepszych producentów światowych, tak samo leki z górnej półki. Także koszty takie podstawowe absolutnie są takie same jak w każdym innym kraju zachodnim. Natomiast wycena tych procedur w Polsce jest wielokrotnie niższa niż w krajach zachodnich. No i oszczędzamy tu właśnie na organizacji, na personelu pomocniczym, na pielęgniarkach, lekarzach itd. Czyli oprócz tego, że moglibyśmy poprawić organizację, no jednak ciągle trzeba większych nakładów, a nie zmniejszania z roku na rok. Tak się to nie powinno dziać w każdym razie.

Joanna Górska, dziennikarka:

Panie profesorze, pytanie o badania genetyczne, bo to bardzo interesuje obserwujących na Instagramie i nie tylko. Mieliśmy bardzo dużo pytań o badania genetyczne. One się bardzo często pokrywały, ale jedno takie konkretne. Cała moja rodzina, rodzice i rodzeństwo zmarło na raka. Czy jest sens badać geny? Co można zrobić, jeśli okaże się, że jestem obciążona? Badania profilaktyczne oczywiście robi ę regularnie, ale załóżmy, że badanie BRCA wyszło pozytywnie. Co ja mam z tym zrobić? Jaka jest profilaktyka? Kto za to zapłaci? No i pytanie, czy już takie pomocnicze, czy Angelina Jolie podjęła słuszną decyzję, usuwając jajniki wtedy, kiedy właśnie dowiedziała się o tym, że… jest obciążona genetycznie po zrob
ieniu badań genetycznych, po historii swojej rodziny w związku z mamą, ciotką i innymi kobietami w rodzinie. Ale Panie Profesorze, co zrobić, jeżeli właśnie cała rodzina zmarła na raka? Badać geny? Nie badać? I w jakim zakresie?

prof. Jerzy Wydmański, onkolog:

My mamy dość dobrze rozwinięte poradnictwo genetyczne, zarówno państwowe, jak i prywatne. Czyli tutaj odpowiedź jest prosta. Pacjent powinien odebrać skierowanie, poprosić o to skierowanie do poradni genetycznej od lekarza rodzinnego, zapisuje się na wizytę. Taka wizyta nie będzie z dnia na dzień, ale załóżmy, że trzeba poczekać 2-3 miesiące, to i tak nie ma żadnego znaczenia w tej sytuacji, bo chcemy te badania wykonać po to, żeby zorientować się, czy jesteśmy obciążeni genetycznie. czyli pacjent trafia do placówki, są pobierane badania genetyczne. Oczywiście to nie tylko BRCA1 czy BRCA2 badamy, ale są szersze możliwości. I wtedy w ramach porady, bo to jest normalna porada lekarska, jak już mamy wyniki badań, to wtedy lekarz przedstawia ryzyko zachorowania na poszczególne nowotwory i ustawia jakby program opieki nad pacjentem. Oczywiście decyzja o tym, żeby profilaktycznie usunąć jajniki czy obie piersi, jest pewnie trudna dla pacjentów, ale to nie jest rzadka decyzja. W Polsce w tej chwili już są refinansowane takie zabiegi, więc w 100% można powiedzieć, że pacjentkę nie będzie to nic kosztowało. No i
po prostu trzeba przeprowadzić badania genetyczne i podjąć decyzję, co dalej. Wszystkie za i przeciw trzeba rozważyć. Mianowicie każdy zabiegnie się za sobą pewne ryzyko. Ale teraz zastanówmy się, czy ryzyko zachorowania np. 70% na raka jajnika nie przeważa zdecydowanie nad tym jakimś ułamkiem procent ryzyka powikłań pooperacyjnych. Czyli to znowu wracamy do tego, że to jest kwestia edukacji i w zasadzie gdyby ten nasz system dobrze działał, to pacjentka już dawno powinna być po poradzie genetycznej i powinna żyć komfortowo, bo to jest gdzieś tam z tyłu głowy. Myśli o tym często albo czasami podświadomie i to wiadomo, tworzy stres, a on może być zalążkiem dla wielu chorób somatycznych. Także jak najbardziej, jak najszybciej porada genetyczna.

Joanna Górska, dziennikarka:

Rozmówca 0: Panie profesorze, czy gruczalowłókniak w piersi może zamienić się w raka? Co należy w takiej sytuacji zrobić? To też kolejne pytanie od obserwujących.

prof. Jerzy Wydmański, onkolog:

Rozmówca 1: Jeżeli mamy guzka piersi i decydujemy się na diagnostykę, bo to jest guzę glity, to wykonujemy biopsję gruboj głowy. Biopsja gruboigłowa polega na tym, że pobiera się wycinek z guza o dość istotnej średnicy. To nie jest już biopsja cienkoigłowa, jaką robiliśmy 20 lat temu, gdzie były tylko pojedyncze komórki, w tym pojedyncze nowotworowe i musieliśmy podjąć decyzję o dalszym postępowaniu. Teraz przy biopsji gruboigłowej… Z dużym prawdopodobieństwem możemy powiedzieć, że zmiana jest łagodna lub złośliwa. Jeżeli zmiana jest złośliwa, to wtedy wdrażamy dalszą diagnostykę, bo oczywiście nie tylko sama mammografia i biopsja gruboj głowa decydują o sposobie leczenia, ale również powinniśmy wtedy wykonać badanie ultrasonograficzne piersi, powinniśmy zbadać regionalne węzły chłonne. Czasami potrzebna nam jest mammografia z podaniem kontrastu, która jest w stanie pokazać nam inne ogniska w piersi. Czasami u pacjentki młodej musimy wykonać rezonans piersi, jeżeli piersi są gęste. Bo nam chodzi generalnie na tym etapie o to, żebyśmy ocenili, czy to jest jeden guz, czy jest to choroba wieloogniskowa. A później prowadzimy diagnostykę. polegającą na tym, żebyśmy wykluczyli rozsiew nowotworu, czyli różne badania obrazowe. To wszystko też oczywiście zależy od wielkości diagnozowanego guza i czasami wystarczą te proste badania, ale najczęściej idziemy w kierunku badań tomograficznych narządów wewnętrznych, czyli klatka, brzuch, miednica. Czasami musimy wykonać scentygrafię kości, a czasami jeszcze inne badania, jeżeli pacjentka ma dolegliwości. Natomiast włókniaki z reguły to są guzy łagodne, piersi nie ulegające transformacji nowotworowej albo bardzo rzadko ulegające transformacji nowotworowej. Tylko tutaj wchodzimy znowuż w takie rozważania. Nawet jeżeli mamy tę biopsję gruboigłową, to część zmiany pozostała. I pacjentka może czuć dyskomfort z obserwacji tylko i wyłącznie. takiego guzka. No i tu już jest decyzja chirurga o tym, czy usuwa taką zmianę. Są to zabiegi zazwyczaj proste, wykonywane w znieczuleniu miejscowym, więc one nie są zbyt obciążające dla pacjenta. W związku z tym wydaje się, że można się pokusić o usunięcie takiej zmiany, żeby mieć taką, nazwijmy to, stuprocentową pewność. Oczywiście nie musi się to odbywać już i natychmiast. W związku z tym zawsze się łatwiej gdzieś wpasować w terminy chirurgiczne.

Joanna Górska, dziennikarka:

Panie profesorze, przejdźmy do radioterapii, bo tutaj też jest sporo pytań. Jak dbać o skórę
naświetlanego miejsca? Dlaczego naświetlania znoszę gorzej niż chemioterapię? Jestem w tym momenci
e właściwie nie do życia. To są pytania, które się pojawiają właśnie jeśli chodzi o… radioterapię? Jak dbać
o skórę i co zrobić, żeby lepiej się czuć?

prof. Jerzy Wydmański, onkolog:


To znaczy tak. My w tej chwili mamy dostęp do ultranowoczesnego sprzętu. Czyli to nie jest już ta radioterapia, którą prowadziliśmy, a ja jeszcze pamiętam początek lat 90., gdzie były aparaty rentgenowskie, ale w latach 80. one dominowały i były bomby kobaltowe. I wtedy charakterystyka była taka promieniowania, że promieniowanie rentgenowskie skupia 100% dawki na skórze. I później spada wraz z głębokością. Dla kobaltu to było pół centymetra. W tej chwili fotony wysokoenergetyczne mają swoje maksimum na głębokości centymetra, półtora, dwóch, w zależności od stosowanej energii. Czyli w skrócie mówiąc skóra jest chroniona przed wysoką dawką. Poza tym stosujemy techniki wolumetryczne. Polega to na ty
m, że jest bardzo wielu… Pól podajemy dawkę, czyli nie ma takiego punktu wejścia, jak kiedyś było tak, że chore na raka piersi napromienialiśmy z dwóch skośnych naprzeciwległych pól. I wtedy ta dawka na skórę była wysoka. W tej chwili stosując technikę obrotową, to głowica aparatu, ona krąży wokół pacjenta i cały czas… podaje promieniowanie, natomiast listki kolimatorów się zmieniają w głowicy aparatu. W związku z tym one chronią wszystkie narządy, które powinny być ochronione. Poza tym stosuje się jeszcze w tej chwili już bardzo powszechnie technikę na zatrzymanym wdechu. Powoduje to to, że odległość między sercem a ścianą klatki piersiowej wzrasta. Czyli my nie uszkadzamy serca, bo ono jest w zasadzie poza polem napromienianym. Uszkadzamy niewielki obrąbek płuca przylegającego do ściany klatki piersiowej, ale ponieważ jest większa objętość płuca, to faktycznie my mniejszy procent uszkadzamy płuca. Co do samej skóry, w trakcie radioterapii ona praktycznie nie jest uszkadzana. Zdarzają się odczyny pierwszego stopnia. One polegają na tym, że skóra może być zaczerwieniona. Czasami u pacjentek, które miały intensywn
ą chemioterapię, zdarza się odczyn drugiego stopnia i on polega na tym, że miejscowo mogą powstawać ranki, ale to jest najczęściej pod koniec leczenia. Czyli skóra nie jest już takim problemem jak była kiedyś dla nas i wydaje się, że w zasadzie najprostszym rozwiązaniem jest to, żeby nie stosować żadnych specjalnych… substancji u pacjentek, które nie miały wcześniej chemioterapii, bo one nie będą miały po prostu tego odczynu. Ja w tej chwili badam odczyn popromienny u chorych na raka piersi, stosując dermatoskopię, czyli w powiększeniu 10 czy 20 razy, obserwuję skórę w trakcie radioterapii, a później w odpowiednich okresach po. I w zasadzie na grupę 30 czy 40 pacjentek zaledwie jedna miała odczyn drugiego stopnia. To potwierdza to, że my po prostu chronimy skórę. No i w tej chwili sporo jest na rynku preparatów, które jakby mają chronić skórę przed odczynem popromiennym, ale znowuż to ich działanie nie jest dowiedzione klinicznie. To one nie są sprzedawane, te preparaty, jako leki. W związku z tym wydaje się, że raczej poczekajmy do momentu, kiedy ten odczyn się nasili i wtedy zastosujemy już substancje, które się sprawdzają
w odczynach popromiennych bardziej nasilonych i np. preparaty z solami srebra. bardzo fajnie i szybko goją takie niewielkie pojawiające się ranki. Natomiast co do naszej pacjentki. No niestety zdarza się czasami tak, że radioterapia ma działanie ogólnoustrojowe. Generalnie jest to taka metoda leczenia, która cechuje się bardzo niską toksycznością. ale u paru procent pacjentów właśnie jest to działanie ogólnoustrojowe i wyobraźmy sobie chorego, który ma napromieniane niewielkie pole krtaniowe, bo ma wczesnego raka krtani i pacjent po prostu nie ma siły. On spędza tą radioterapię praktycznie cały czas leżąc w łóżku i właśnie wynika to z tego, że… To jest ten efekt ogólnoustrojowy i to niestety jest, jakby to powiedzieć, związane z metodą i część pacjentów tak będzie miała, że będzie się czuła po prostu gorzej w trakcie radioterapii. Ale na szczęście jest to bardzo rzadkie powikłanie. My stosujemy radioterapię chętnie nawet u pacjentów , którzy jakby wyczerpali wszystkie możliwości leczenia systemowego. i są w takim przeciętnym stanie ogólnym i napromieniamy czy guz pierwotny, czy przerzuty do różnych narządów. I w tej chwili stosując tą te
chnologię, jaką posiadamy, czyli na przykład stosując radioterapię stereotaktyczną, podajemy ogromne dawki na obszar przerzutu i jesteśmy w stanie uzyskać kontrolę nad przerzutem.

Joanna Górska, dziennikarka:

Panie profesorze, jaki mamy wpływ na pojawienie się wznowy? Czy w momencie, kiedy już raz zachorujemy na raka, to możemy być przeświadczeni o tym, że w jakimś prezydencie mamy to niebezpieczeństwo, że on wróci?

prof. Jerzy Wydmański, onkolog:


Rozmówca 1: Niestety ryzyko zawsze jest, nawet przy bardzo wczesnych nowotworach jest takie ryzyko i w związku z tym zalecamy kontrolę chorym po leczeniu onkologicznym. Te kontrole mają na celu to, żeby wcześniej wykryć nawrót choroby, ewentualnie zdiagnozować inne nowotwory, bo każdy chory na jeden nowotwór niestety jest w większym ryzyku zachorowania na kolejny nowotwór. I nasze badania kontrolne
mają na celu właśnie to, żebyśmy wychwycili wcześniej przeciwnika. Natomiast czy my możemy coś realnie zrobić? Wydaje się, że oczywiście powinniśmy, nazwijmy to, żyć zdrowo. Powinniśmy wykazywać aktywność fizyczną, bo ona jest bardzo ważna i w samym procesie leczenia pacjentów, bo o tym może wcześniej nie mówiliśmy, ale my generalnie chcemy, żeby pacjenci w trakcie leczenia onkologicznego byli aktyw
ni. dlatego że jest to fantastyczny bodziec dla organizmu, taki spacer, kilometr, dwa czy trzy dziennie do tego, żebyśmy walczyli. Natomiast u chorych po leczeniu onkologicznym, my chcemy, żeby chorzy wrócili do pełni życia, a elementem wartościowego życia jest to, że dbamy o swoje zdrowie, czyli i odpowiednie odżywienie powinno być. odpowiedni wysiłek fizyczny, musimy dbać też o sferę psychiczną, więc to trudno
oczywiście dowieść tego w sensie procentowym, ale wydaje się, że to może nam pomóc. w tym, żeby się uchronić przed może nie nawrotem choroby nowotworowej, ale żeby pomóc sobie w życiu. Tak mi się wydaje, że warto. Zresztą choroba nowotworowa to jest taki moment dla każdego człowieka, że zastanawia się nad swoim życiem, zastanawia się nad swoimi znajomymi, przyjaciółmi, rodziną, pacjenci. Zdarzają się, że prowadzą bardzo aktywne życie towarzyskie, ale w momencie jak zachorują, to nikt do nich nie zadzwoni, nikt ich nie odwiedzi. No to też jest trochę lęk przed chorymi. Niemniej jednak to jest taki moment, że można sobie wiele rzeczy przewartościować. I to również ta nasza gonitwa codzienna, no bo przecież jesteśmy społeczeństwem na dorobku. My chcemy, my gonimy, trudno powiedzieć nawet za czym gonimy, ale bardzo intensywnie pracujemy. No i przychodzi ten moment choroby nowotworowej, no i tu się trzeba zastanowić. Czy praca na trzech etatach to jest właśnie to, czego chcemy w życiu? Czy nie powinniśmy bardziej pomyśleć o sobie, o swoich pasjach? To powinno nam przyświecać już po tym zdarzeniu, żebyśmy myśleli więcej o sobie.

Joanna Górska, dziennikarka:

Na pewno, Panie Profesorze, jest to przełom w życiu każdego. Kiedy rak pojawia się w rodzinie, to bardzo dużo rzeczy się przewartościowuje i zupełnie inaczej patrzymy na różne sytuacje. To, co jest mniej ważne, to przestaje nas obchodzić, a to, co jest najważniejsze, jest naszym głównym zainteresowaniem. Chciałabym zapytać Panie Profesorze, czego onkolog nie zje, nie wypije i czego nie zrobi dla swojego zdrowia?

prof. Jerzy Wydmański, onkolog:

Rozmówca 1: To jest ciężkie pytanie, bo onkolodzy, jak wszyscy inni lekarze, nie dbają o siebie. w związku z tym ja myślę, że to nowe pokolenie to pokolenie Y, ono nas uczy w tej chwili że pracuj w jednej pracy ty nie jesteś od zbawienia świata ty skup się nad jednym miejscem. Może teraz czasy są łatwiejsze, bo już jest troszeczkę więcej onkologów, nazwijmy to na rynku. Pamiętam czas, kiedy chyba byłem jedynym onkologiem w Zagłębiu Dąbrowskim i wydawało mi się, że ja muszę przyjąć każdą pracę. W związku z tym w szczytowym okresie pracowałem w czterech poradniach onkologicznych, konsultowałem kilka szpitali. W sumie w tym szaleństwie to było 12 miejsc pracy, więc pracowałem od 8 rano do wieczora. Myślę, że w tej chwili to… To się zmienia, bo lekarze już coraz częściej myślą o tym, że jednak trzeba zadbać o siebie, żeby wychować dzieci, żeby w jakimś zdrowiu doczekać emerytury. Coraz częściej myślę, że uprawiają sporty. różnego rodzaju, że to nie jest już tylko takie siedzenie przy biurku. Jest wielu bardzo aktywnych lekarzy. Ja osobiście gram w piłkę nożną. Co prawda mam taką duszę chyba napastnika, ale z racji wieku to już jestem tylko bramkarzem. I tak myślę, że mogę powiedzieć nieskromnie, że Jestem najlepszym bramkarzem wśród onkologów i najlepszym onkologiem wśród bramkarzy. 😉

Joanna Górska, dziennikarka:

To proszę. Gratulacje.

prof. Jerzy Wydmański, onkolog:

Dziękuję serdecznie. Także wielu kolegów zaczyna o tym myśleć. Oczywiście zdrowe odżywienie to też jest rzecz szalenie ważna, żeby… uciec z tej pułapki, bo jak pani przychodzi po takiej 12-godzinnej pracy i nie ma pani, znaczy ja nie mam połowy mózgu po takim dniu, no to jest ten problem zajadania się, że wtedy człowiek zaczyna jeść na potęgę, tych kilogramów przybywa, jeżeli przybywa kilogramów, to pojawiają się choroby metaboliczne. No i generalnie działamy przeciw sobie, działamy na skrócenie swojego życia. Myślę, że oczekuję pani, że powiem, że onkolodzy nie piją alkoholu.

Joanna Górska, dziennikarka:

No niby wszystko jest na ludzi, tylko w granicach jakichś rozsądnych.

prof. Jerzy Wydmański, onkolog:


Ale generalnie tak jest, jak pani myśli, nie powinniśmy pić alkoholu, bo alkohol jest szkodliwy w każdej dawce. Ja już nie mówię o takich zachowaniach typu palenie papierosów, no bo to już jest kompletny dramat, bo przecież to ani nie jest smaczne, ale to wciąga właśnie, to jest to zabijanie stresu. No już nie mówię o narkotykach. Bo to już jest droga taka równia pochyła, że to się zawsze skończy tragicznie. Trzeba bardzo uważać w każdym razie, jak się pracuje w takim permanentnym stresie, żeby gdzieś nieznaleźć, nazwijmy to, takiego wyzwalacza. Tak, że piję codziennie, nie wiem, butelkę wina. No to się źle skończy.

Joanna Górska, dziennikarka:

To się zemści.

prof. Jerzy Wydmański, onkolog:

Tak, ale jesteśmy częścią społeczeństwa, więc mamy takie grzechy jak i pozostali obywatele Polski. To na pewno tak jest.

Joanna Górska, dziennikarka:

Panie profesorze, ile lat ma najstarszy pacjent, ale tutaj chodzi o wiek od zakończenia leczenia. Ile lat najstarszy pacjent, pana pacjent przeżył? w zdrowiu, tej radości z życia.

prof. Jerzy Wydmański, onkolog:

Dokładnie to trudno mi powiedzieć, ale 90-latkowie to nie jest rzadkość. To nie jest rzadkość. I to nie tylko, że są pacjenci, że to są tylko pacjenci po… w leczeniu onkologicznym dożywają takiego wieku, ale co warto podkreślić, my leczymy takich pacjentów. Kwalifikujemy często do dość agresywnych schematów leczenia, czy do leczenia operacyjnego, czy chętniej do radioterapii, jeżeli ona jest równocenna, do leczenia chirurgicznego. Oczywiście leczenie systemowe. Zdarza się, że pacjentka w wieku 80 paru czy 90 paru ma rozpoznanego raka piersi i nawet jeżeli jest w bardzo złym stanie ogólnym, to zawsze tą hormonoterapię, o ile są oczywiście receptory dla leków, jest punkt uchwytu, możemy zastosować. Czyli my
ślę, że w tej chwili to nie jest rzadkość. Niedawno byłem na kursie żywieniowym. I jeden z prelegentów pokazywał zdjęcie 103-latki, która była żywiona. w ramach poradni żywieniowej, to było, już nie pamiętam, czy leczenie do zgłębnika, czy też to było leczenie pozajelitowe. W każdym razie wieki nie jest żadną barierą, myślę, przy kwalifikacji do leczenia, tylko musimy wybrać odpowiedni schemat leczenia, żebyśmy po prostu nie przesadzili, żeby pacjent miał duże szanse na wyleczenie.

Joanna Górska, dziennikarka:

Dziękuję. No i tak na koniec takie sakramentalne pytanie. Czy rak to wyrok?

prof. Jerzy Wydmański, onkolog:

No właśnie, właśnie. Jak zaczynałem onkologię, no to taki lekarz onkolog mniej więcej był traktowany jak grabarz, że to jest ten sam poziom. I wielu kolegów do dzisiaj twierdzi, że niewiele się zmieniło, a przecież my mamy ogromną rewolucję. w leczeniu chorób nowotworowych, tylko musimy więcej mówić. Muszą przemówić pacjenci, którzy są wyleczeni. Muszą nam opowiadać swoje historie. Muszą być programy edukacyjne. Często takie krótkie reklamówki by wystarczyły. Gdzieś tam w tle, żeby pacjent powiedział parę zdań o leczeniu. Żebyśmy budowali ten pozytywny wizerunek onkologii. Żeby ludzie się nie bali leczenia onkologicznego. Żeby nie zwlekali. czasami te kilka miesięcy, o czym mówiliśmy, może spowodować to, że zmniejszymy sobie szanse na wyleczenie. Czyli twórzmy taką pozytywną propagandę dotyczącą chorób nowotworowych, dotyczącą leczenia onkologicznego. Warto, żebyśmy wpływali na rządzących, żeby oni bardziej myśleli o chorych, żeby stwarzali… jakby lepsze szanse dla wszystkich. Także wydaje mi się, że powinniśmy się bardziej zmobilizować jako społeczeństwo no i oczekiwać wtedy możemy lepszych wyników leczenia, bo tak jak popatrzymy na te nasze osiągnięcia w stosunku do Europy, to w większości nowotworów wypadamy bardzo, bardzo blado, a tutaj można by było… myślę sporo zmienić, czy poprzez edukację, czy poprzez lepszą organizację procesu diagnostyki, a później leczenia, czy przez zwiększenie nakładów na onkologię.

Joanna Górska, dziennikarka:

Trzymamy kciuki za medycynę, za postęp, za naukę, za ludzi, którzy postanowili podjąć się tak trudnej misji leczenia pacjentów onkologicznych. Kiedyś, ja zdaję sobie sprawę z tego, że bycie onkologiem było średnio atrakcyjne dla kogoś, kto postanowił wybrać medycynę i studiować medycynę. Teraz coraz częściej się słyszy, że jest to wyśmiany. wyśmienity kierunek, wyśmienita specjalizacja, która rozwija, daje bardzo dużo możliwości, bardzo dużo satysfakcji przez to, że jest prowadzonych bardzo dużo badań w kierunku nowych terapii, nowych leków, więc trzymamy kciuki, aby było coraz lepiej, żeby tych pieniędzy w systemie także było coraz więcej. Bardzo dziękuję Panie Profesorze za rozmowę. Naszym gościem był Profesor Jerzy Wydmański. Ośrodek Wczesnej Diagnostyki i Leczenia Nowotworów, bloger medyczny, człowiek, który ma za sobą przeprowadzonych ponad 150 tysięcy różnego rodzaju porad onkologicznych i konsultacji onkologicznych. A webinar powstał dzięki współpracy z PKO Ubezpieczenia w ramach profilaktyki raka piersi. Bardzo dziękuję Panie Profesorze, życzę zdrowia, wszystkiego dobrego.

prof. Jerzy Wydmański, onkolog:

Dziękuję serdecznie Pani Redaktor. Oczywiście dużo zdrowia, żeby Pani była dzielna jak dotąd. I żegnam również Państwa. Do widzenia.


Joanna Górska, dziennikarka: Dziękuję bardzo.
prof. Jerzy Wydmański, onkolog: Dziękuję.

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *